Data publikacji: 28.06.2011
Węgrzy chwalą bilans kończącej się prezydencji w Radzie UE. Przyznają, że nie docenili siły europejskich partii politycznych, które ostro krytykowały ustawę medialną oraz nową węgierską konstytucję.
"Ale to nam nie uniemożliwiło pracy" - zapewnia szef MSZ.
"Nie szukaliśmy blasku reflektorów ani trofeów. Chcieliśmy dobrze wykonać naszą pracę i myślę, że ją wykonaliśmy" - powiedział minister spraw zagranicznych Węgier Janos Martonyi. W czwartek Węgry kończą swe półroczne przewodnictwo w Radzie UE. Szef węgierskiej dyplomacji wyraził zadowolenie z bilansu prezydencji, mówiąc o ponad 100 osiągniętych porozumieniach, w tym 43 legislacyjnych.
Najbardziej spektakularne sukcesy to nowa procedura oceny budżetów narodowych (tzw. semestr europejski), co ma zapobiegać kryzysom długów w przyszłości; zakończenie negocjacji akcesyjnych z Chorwacją, porozumienie w sprawie oznakowania żywności czy nowe rozporządzenie dotyczące Frontex, zwiększające kompetencje i środki tej zajmującej się zarządzaniem zewnętrznych granic UE agencji z siedzibą w Warszawie.
Prezydencja węgierska rozpoczęła się jednak w styczniu od ostrej krytyki spraw wewnętrznych na Węgrzech, a zwłaszcza rządzącej tam konserwatywnej partii Fidesz. Najwięcej kontrowersji wywołał projekt nowej ustawy medialnej, skrytykowany nie tylko przez węgierskie media, ale i międzynarodowe organizacje broniące wolności prasy, a także zmiana konstytucji.
Martonyi przyznał, że węgierska prezydencja "nie doceniła siły europejskich partii politycznych". Odniósł się przede wszystkim do krytyki socjalistów w tych dwóch sprawach, które zostały przeniesione z Budapesztu na forum Parlamentu Europejskiego.
"Może to dobrze, że mamy polityczną debatę w Europie. Nie podobało mi się to, ale najważniejsze, że nie uniemożliwiło to nam pracy jako prezydencji" - przyznał Martonyi. Jak dodał, Komisja Europejska dokładnie sprawdziła węgierską ustawę medialną i zaproponowała cztery poprawki, które zostały wprowadzone. "Dla mnie ta sprawa jest zamknięta" - podkreślił. Odnosząc się do zmian w węgierskiej konstytucji, przyznał, że "w pewnych kwestiach się nie zgodzimy", w tym na krytykowane m.in. przez socjalistów odniesienie do chrześcijańskich korzeni w preambule nowej ustawy zasadniczej, która ma wejść w życie 1 stycznia 2012 roku.
Zdaniem ministra, na prezydencji Węgier skorzystali także obywatele kraju, zwykli Węgrzy. "Może ludzie nie są jeszcze zakochani w UE, ale ją trochę bardziej lubią. Doświadczenie prezydencji było użytecznie nie tylko, by pokazać, że Węgrzy radzą sobie w Europie, ale też, by przynieść Europę do mojego kraju" - powiedział. Jak dodał, dzięki prezydencji było wiele programów radiowych i telewizyjnych o UE i ludzie lepiej zrozumieli, co się dzieje w Europie, i że jest to "globalna odpowiedzialność".
W piątek to Polska obejmuje po Węgrzech półroczną prezydencję w Radzie UE. "Trzeba trzymać się kompetencji i obowiązków zapisanych w Traktacie (z Lizbony) i nie wychodzić poza" - poradziła węgierska minister ds. europejskich Enikoe Gyoeri.
Z Brukseli Inga Czerny (PAP)
icz/ cyk/ kar/