Data publikacji: 05.09.2014

Dobre, bo Polskie

Niemcy mają samochody, Szwedzi meble, Japończycy technologie a Polacy… nawet pierogi mają „ruskie”. Większości z nas wydaje się, że nie mamy się czym pochwalić przed światem. To na szczęście nieprawda.


Nie da się ukryć, że długie lata komunizmu skutkowały dużymi zaległościami na wielu polach - nie tylko gospodarczych, ale też w pewnym sensie propagandowych – młode firmy znad Wisły wciąż z trudem zdobywają zaufanie nawet rodzimych, a co dopiero zagranicznych klientów. Z jednej strony często myślimy, że „zachodnie lepsze”, a z drugiej na wspomnianym Zachodzie wciąż słabo znane są nasze atrybuty. Jednakże o jakości i solidnym poziomie naszych wytworów może świadczyć nie tylko historia(dwudziestolecie międzywojenne to eksplozja świetnych rozwiązań i mnóstwo światowej klasy produktów), ale też współczesne firmy. Według danych Głównego Urzędu Statystycznego, polski eksport na rok 2013 wyniósł rekordowe 152,8 mld euro i stanowił wzrost o 6,5%. Ze względu na wojnę ekonomiczną między Rosją, a Zachodem (o której pisałem w artykule o tym, jak rosyjskie embargo uderzy w UE) już zapewne wszyscy zdają sobie sprawę z ważności polskiego eksportu rolnego, nie jest to jednak nasze jedyne dobro narodowe. Istnieje gałąź przemysłu, która u nas mocno się rozwijała w czasie najgorszych momentów najnowszego kryzysu finansowego. W tym samym czasie wielkie firmy zagraniczne upadały, łączyły się bądź nawet były wchłaniane przez nasze przedsiębiorstwa. O czym mowa? O przemyśle stoczniowym.

Zbyt płytko na zakotwiczenie

Polskie szkutnictwo miało przed sobą wielkie wyzwania: obcy rywale byli bardziej rozwinięci i doświadczeni, a rodzimy rynek w zasadzie nie istniał. I to dzięki brakowi zapotrzebowania na luksusowe jednostki, firmy nakierowały się na eksport. Według danych GUS konsekwentnie ponad 90% produkcji jachtów trafia na eksport, głównie do:

  • Niemiec
  • Francji
  • Holandii

Rośnie też zainteresowanie Rosjan, Amerykanów czy Australijczyków a nawet mieszkańców krajów arabskich.

Rozwijamy żagle

Skutki kryzysu finansowego były bardzo dotkliwe dla branży – wielu biznesmenów w obliczu kłopotów ekonomicznych wolało się dobrze zastanowić, czy wydawanie pieniędzy na nowe drogie jachty to luksus, na jaki wciąż mogą sobie pozwolić. W efekcie już w 2009r. upadłość ogłosiła znana amerykańska stocznia Genmar Holdings, a był to zaledwie początek fali bankructw. Zaczęła liczyć się nie tylko jakość, ale też cena. Polskim firmom udało się wykorzystać ten okres do gruntownej restrukturyzacji i wprowadzania innowacyjnych rozwiązań przy całkiem korzystnej cenie. Polskie marki wyróżniają się tworzeniem niszy (luksusowe katamarany) i zwróceniem uwagi na potrzeby odbiorcy dzięki możliwości personalizacji jednostki. Z problemem łatki polskiej marki firmy też radzą sobie po swojemu: polska Delphia wykupiła szwedzką renomowaną firmę Maxi Yachts. Wszystkie te posunięcia stosowane przez polskich przedstawicieli tego rynku wyglądają jakby zostały wyjęte z najbardziej skutecznych modeli biznesowych. Pozostaje życzyć sobie, aby w ślad za polskimi jachtami ruszyły inne rodzime firmy, abyśmy takich pereł eksportu mieli znacznie więcej.

Źródło: http://www.twojaeuropa.pl/4672/polskie-jachty-perla-eksportu

Copyright © 2021 Wir Poznań | Wszelkie prawa zastrzeżone.