Data publikacji: 03.02.2011

Dyrektywa konsumencka dzieli europosłów

Aż połowa Europejczyków korzysta z internetu, handel elektroniczny zajmuje coraz większą część rynku. Jego udziały wzrosły aż o 100 proc. w ostatnich sześciu latach. Jednak większość z nas ma obawy przed robieniem zakupów w zagranicznych e-sklepach.


Ułatwić ma to nowa dyrektywa w sprawie praw konsumentów. Na razie grupy polityczne są podzielone w tej kwestii, choć projekt udało się przyjąć na posiedzeniu Komisji Rynku Wewnętrznego PE.
 
"Kryzys strefy euro pokazał, że jeśli chcemy mieć wspólną walutę to również musimy mieć wspólne zasady. Podobnie jest ze wspólnym rynkiem, tu też musimy mieć wspólne przepisy" - przekonywał podczas posiedzenia komisji niemiecki deputowany Andreas Schwab (Europejska Partia Ludowa), który jest sprawozdawcą projektu.
 
Europosłowie już od trzech lat pracują nad nowymi przepisami. To trudne zadanie bo chcą zmieścić w jednej dyrektywie to co do tej pory obejmowały cztery. Na ostatnim posiedzeniu Komisji Rynku Wewnętrznego (IMCO) przegłosowali aż 1596 poprawek do projektu. "To najbardziej złożone przepisy prawne od czasów narodzin wspólnego rynku. Już spotkaliśmy się 65 razy w tej sprawie, a to dopiero pierwsze czytanie - nie ukrywał brytyjski deputowany Malcolm Harbour (Konserwatyści i Reformatorzy), przewodniczący IMCO.
 
Dyrektywa obejmuje nie tylko zakupy internetowe, ale także te dokonywane w tradycyjnych sklepach. Przepisy mają precyzować m.in. jakie informacje mają trafiać do konsumentów, zasady dostawy towaru, jego zwrotu, wymiany i gwarancji.
 
Dla porównania - cena aparatu Panasonic Lumix DMC-FZ8 w różnych krajach:
·         Wielka Brytania - 198,49 euro
·         Irlandia - 254 euro
·         Belgia - 276 euro
·         Finlandia - 306 euro
 
Europosłowie spierają się zasadniczo w jednej kwestii - jak daleko trzeba iść w harmonizacji prawa. Z tego powodu nie udało się jeszcze dojść do kompromisu. "Wszystkie grupy w PE mają problem z maksymalną harmonizacją [prawa] zaproponowaną przez Komisję Europejską - zaznaczał Harbour. Dodał, że projekt KE na pewno ułatwiłby życie przedsiębiorcom, ale w większości krajów oznaczałby mniejszą ochronę konsumentów. "A na to nie możemy się zgodzić" - podkreślał przewodniczący IMCO.
 
"Potrzebujemy tych przepisów" - przekonywał jednak Schwab. "To prawda, że kraje Unii mogą na tym trochę stracić, ale to niezbędne dla wspólnego rynku" - argumentował. "Sprawdzaliśmy, czy nie ucierpią na tym konsumenci. I mogę zapewnić, że na pewno poziom ochrony nie będzie mniejszy, a w niektórych państwach będzie nawet większy" - mówił Schwab.
 
Dodał, że nowe przepisy są tym bardziej niezbędne, że większość transakcji przenosi się do internetu. "Jeśli robimy zakupy on-line to nie chcemy tracić czasu na sprawdzanie, gdzie przedsiębiorstwo ma siedzibę i jakie w tym kraju mamy prawa jako konsumenci" - podał przykład Schwab.
 
Niemiecka deputowana Evelyne Gebhardt (Sojusz Socjalistów i Demokratów) zwracała uwagę, że nie we wszystkich dziedzinach harmonizacja jest możliwa. "Jeśli w Skandynawii dostaje się dożywotnią gwarancję na kupowane produkty, w Niemczech dwuletnią, a we Francji trzyletnią, to jak możemy to zharmonizować" - pytała. "Jeśli nie chcemy zmniejszać ochrony konsumentów to powinniśmy przyjąć najbardziej szerokie przepisy, ale to byłoby problemem dla małych i średnich przedsiębiorstw. Dlatego trzeba to robić krok po kroku, harmonizować powoli" - argumentowała.
 
Projekt powinien trafić na marcową sesję plenarną. Rada UE zaakceptowała go 24 stycznia. Węgrom, którzy teraz przewodzą pracom Unii w Radzie, zależy na szybkim osiągnięciu porozumienia. Przepisy zakładają dwuletni okres przejściowy dla państw członkowskich na wprowadzenie ich w życie.
 
Źródło: PE

Copyright © 2021 Wir Poznań | Wszelkie prawa zastrzeżone.