Data publikacji: 06.04.2017
„Naszym głównym priorytetem są interesy naszych obywateli” – zadeklarował po głosowaniu negocjator PE ds. Brexitu Guy Verhofstadt z Porozumienia Liberałów i Demokratów na rzecz Europy (ALDE) i wezwał, by jak najszybciej przyjąć rezolucję określającą status obywateli państw członkowskich UE w Wlk. Brytanii i Brytyjczyków w UE.
„Czerwone linie” europosłów
Verhofstadt zwrócił również uwagę, że wyniki środowego głosowania określają stanowisko PE ws. Brexitu, więc teraz zna je zarówno Wlk. Brytania, jak i Komisja Europejska i obie negocjujące strony wiedzą, gdzie są „czerwone linie”. Domagają się one m.in. „etapowego podejścia” do negocjacji i znaczącego postępu w procesie rozstrzygania zobowiązań finansowych UE, zanim jeszcze rozpoczną się rozmowy o przyszłych stosunkach handlowych.
Europosłowie chcą ponadto, żeby okresy przejściowe nie były dłuższe niż trzy lata i by egzekwował je Trybunał Sprawiedliwości UE; by obywatele Wlk. Brytanii w UE i obywatele UE w Wlk. Brytanii byli traktowani na zasadach wzajemności, równości, symetrii i niedyskryminacji, a także, by Wlk. Brytania zobowiązała się do przestrzegania unijnych norm dotyczących m.in. ochrony środowiska, zmian klimatu, walki z unikaniem opodatkowania. Chcą także, żeby Europejski Organ Nadzoru Bankowego i Europejska Agencja Leków zostały przeniesione do któregoś z państw UE, a Londyn pokrył koszty, które poniesie UE z powodu Brexitu.
Burzliwa debata
Głosowanie nad tekstem, uzgodnionym wcześniej przez chadeków, socjalistów, liberałów, zielonych i skrajną lewicę, poprzedziła burzliwa dyskusja
Szef największej frakcji w PE – Europejskiej Partii Ludowej (EPL) – Manfred Weber ostrzegł Londyn, że „nie będzie wybierania rodzynek z ciasta”, czyli Brytyjczycy nie będą mogli wybrać sobie tylko tego, co im odpowiada, a resztę odrzucić. „Nie może być tak, że kraj, który opuścił UE, będzie miał się lepiej niż te, które pozostają w UE” – podkreślił.
Weber zadeklarował też wsparcie dla Irlandii i Hiszpanii, gdyby groziło im odnowienia sporów ze Zjednoczonym Królestwem. „Hiszpanom i Irlandczykom chciałbym powiedzieć: tym razem jesteście w innej sytuacji, tym razem nie będziecie musieli sami bronić swoich interesów wobec Londynu” – zapewnił.
W podobnym tonie mówił również Gianni Pitella, szef socjalistów (S&D) – drugiej co do wielkości partii w PE. W jego ocenie Brexit zagraża integralności terytorialnej Wlk. Brytanii. „Wasze kłamstwa doprowadziły do chaosu w Zjednoczonym Królestwie” – oskarżał eurosceptyków włoski polityk. Ostrzegł też, że PE jest gotów użyć weta, jeśli nie zostaną spełnione jego warunki dotyczące Brexitu. „Jeśli opuszczasz dom, musisz jeszcze spłacić rachunki” – powiedział dodając, że Wlk. Brytania „nie może korzystać z tych samych warunków, co członkowie (UE)”.
Helga Stevens z grupy Konserwatystów i Reformatorów (EKR) podkreśliła natomiast, że Brexit „nie powinien być paskudnym rozbiciem” i ostrzegała przed skutkami „nadmiernego pośpiechu” w rozmowach ws. Brexitu.
Natomiast najbardziej zagorzały orędownik Brexitu Nigel Farage z Grupy Europy Wolności i Demokracji Bezpośredniej (EFDD) przekonywał, że UE postawiła Wlk. Brytanii już wiele żądań, które w niektórych przypadkach są „wręcz niemożliwe do spełnienia”. „Mówicie nam, że mamy zapłacić 52 mld funtów. To suma wyssana z palca. Musimy wam zapłacić okup, tak?” pytał, nazywając to mafijnym podejściem.
Alternatywny projekt rezolucji
Odrębny projekt rezolucji przygotowały też mniejsze grupy polityczne, w tym Europejscy Konserwatyści i Reformatorzy, do których należą brytyjscy torysi oraz eurodeputowani PiS. W tekście EKR, który jednak nie uzyskał poparcia PE, podkreślono m.in., że w negocjacjach należy natychmiast podjąć nawiązywanie trwałych i pogłębionych relacji gospodarczych. Na ten brytyjski postulat nie chce się jednak zgodzić strona unijna przekonując, że jeszcze przed rozpoczęciem rozmów ws. przyszłych stosunków handlowych należy rozwiązać kwestie zobowiązań Londynu wobec budżetu UE i gwarancji dla obywateli.
Szef KE: Będziemy negocjować z przyjaźnią i otwartością,
Co prawda rezolucja PE nie jest dla Komisji Europejskiej wiążąca, ale jej szef Jean Claude-Juncker podkreślił, że rola parlamentu jest tu ważniejsza niż kiedykolwiek. Wyjaśnił, że właśnie do tej unijnej instytucji należy zbadanie i zatwierdzenie ostatecznego porozumienia z Londynem. „Oczywiście będziemy negocjować z przyjaźnią i otwartością, a nie z wrogim nastawieniem, z krajem, który przyniósł tak wiele do tej wspólnoty i pozostanie blisko naszych serc długo po tym, jak opuści UE” – zapewnił w PE. Zastrzegł jednak, że nie jest to czas na kierowanie się emocjami, bo w grę wchodzi „życie milionów ludzi, rodzin i powiązań zawodowych z Wlk. Brytanią”.
Główny negocjator Unii Europejskiej ds. Brexitu Michel Barnier ostrzegł natomiast, że „brak zjednoczenia mógłby prowadzić do braku porozumienia”. „Szukamy sukcesu, nie przeciwko Wlk. Brytanii, ale z Wlk. Brytanią” – przekonywał.
Autor: euractiv.pl