Data publikacji: 26.01.2011

Początek przemian demokratycznych w rejonie Maghrebu?

© Parlament Europejski – Dział AudiowizualnyZamieszki w Tunezji doprowadziły do upadku prezydenta Ben Alego. Rząd tymczasowy nie ma poparcia wielu Tunezyjczyków.


Parlament Europejski czeka na razie z oficjalną rezolucją na temat wydarzeń w Tunezji - sytuacja w tym kraju ciągle się zmienia i nie jest jeszcze znany ostateczny kierunek zmian.
 
Niektórzy europosłowie krytykują relacje Unii z reżimem Ben Alego. Za jego rządów doszło do podpisania umowy stowarzyszeniowej z Unią i zrezygnowano z wprowadzenia sankcji. "Myślę, że wynikało to z silnych powiązań handlowych i ekonomicznych" - wyjaśnia francuska deputowana Malika Benarab-Attou (Zieloni). "Te interesy wzięły górę nad ideami demokratycznymi" - dodała.
 
Zdaniem frakcji Zielonych UE była "zbyt przyjacielska" dla twardego reżimu Ben Alego. Nie naciskała np. na sprawy związane z prawami człowieka. "[Jako Zieloni] byliśmy w zasadzie jedynymi, którzy interesowali się problemami praw człowieka w krajach Maghrebu i w Tunezji" - podkreśla.
 
Włoski deputowany Pier Antonio Panzeri (Sojusz Socjalistów i Demokratów), przewodniczący Delagcji PE do spraw stosunków z państwami Maghrebu, próbuje tłumaczyć Unię. Zwraca uwagę, że przez ostatnie lata w związku z rozszerzeniem UE nacisk był bardziej kładziony na Wschód niż na Południe.
 
"UE wspierała też te rządy, bo w zamian współpracowały w zwalczaniu terroryzmu i fundamentalizmu i pomagały kontrolować migracje" - dodaje Panzeri. Podkreśla jednak, że tego rodzaju umowy nie mogą mieć miejsca w przyszłości.
 
Parlament Europejski nie przyjął na razie rezolucji w sprawie sytuacji w Tunezji. Przeciwko temu zaprotestowali Zieloni i Zjednoczona Lewica Europejska/Nordycka Zielona Lewica. Benarab-Attou zwraca uwagę, że porozumienie byłoby możliwe gdyby zdecydowała się je poprzeć jedna z dwóch największych frakcji w PE - Sojusz Socjalistów i Demokratów.
 
Panzeri jednak przekonuje, że nie można się było spieszyć z rezolucją. "Nie wiemy co się wydarzy w przyszłości" - zaznaczył. Dodał, że żeby przygotować rezolucję deputowani musza wiedzieć co chcą zaproponować Tunezji i jaką politykę prowadzić wobec całego regionu.
 
Eksperci mają obawy, że w Tunezji może zapanować chaos. Ale kraj ma dość mocne podstawy, które mogą mu pomóc przetrwać. Benarab-Attou wskazuje, że bardzo dobrze rozwinięta jest tu edukacja (aż 90 proc. ludności ukończyło szkoły). Dodaje też, że niektórzy przedstawiciele opozycji wyjechali z kraju na jakiś czas i po latach  do niego wrócili. Według francuskiej deputowanej to są osoby, które przywiozły ze sobą wartości demokratyczne.
 
Panzeri dodaje, że kraj ma podstawy do reform ekonomicznych, społecznych i demokratycznych. Do tego, jak zaznacza włoski deputowany, w kraju jest rozwinięta kultura laicka, którą "należy zachować".
 
Teraz najważniejsze jest pytanie, kto będzie rządził krajem. I czy byli ministrowie z rządu Bena Alego powinni być dopuszczeni do tworzenia rządu czy nie? "Tunezyjczycy chcą by opuścili oni rząd. To podejście, które może zaakceptować Europa, ale to Tunezyjczycy muszą podjąć decyzję" - argumentowała Benarab-Attou.
 
Deputowani zwracają również uwagę, że jeśli Unia nic nie będzie robić, to rolę przywódczą w tym rejonie przejmą USA. To już się zresztą dzieje. "W kwestii Tunezji USA szybciej zareagowała niż UE" - zaznacza Benarab-Attou.
 
Unia ma narzędzia by wspierać zmiany demokratyczne - to m.in. Europejska Polityka Sąsiedztwa czy Unia dla Śródziemnomorza. Europosłowie wskazują jednak na słabości tych dwóch narzędzi.
Źródło: PE

Copyright © 2021 Wir Poznań | Wszelkie prawa zastrzeżone.