Data publikacji: 29.02.2016

UE się zamyka

Unijni ministrowie spraw wewnętrznych zgodzili się w czwartek (25 lutego) zaostrzyć kontrole na granicy zewnętrznej UE, które obejmą również obywateli państw Wspólnoty. 


Komisarz UE ds. migracji Dimitris Awramopulos ostrzegł, że Unia ma tylko 10 dni na uratowanie strefy Schengen. Ambasadorowie państw NATO uzgodnili natomiast szczegóły misji na Morzu Egejskim.

Już siódmego marca w Brukseli ma się bowiem odbyć szczyt UE-Turcja (z udziałem premiera Ahmeta Davutoglu), poświęcony kryzysowi migracyjnemu w Europie, na którym Unia powinna przedstawić swoje stanowisko. Tymczasem 28 państw jest dalekich od jakiegokolwiek porozumienia w tej sprawie, wprost przeciwnie - nasilają się wzajemne pretensje i oskarżenia.

Kontrole na zewnętrznej granicy UE dla wszystkich

Projekt przyjętych w czwartek zmian przewiduje zaostrzenie kontroli na granicy zewnętrznej UE, której będą podlegać zarówno obywatele państw trzecich (jak dotychczas), jak i państw członkowskich Unii. Ponadto sprawdzani mają być nie tylko przybywający, ale również opuszczający terytorium UE. Obecnie przy wjeździe do strefy Schengen systematycznie kontrolowani są tylko obywatele państw trzecich, a wyjeżdżający w ogóle nie są poddawani kontroli.

Dane wszystkich osób przekraczających granice będą porównywane z bazą danych znajdującą się w rejestrze zaginionych i skradzionych dokumentów, a także w rejestrze osób, które stanowią zagrożenie dla porządku publicznego i bezpieczeństwa. Przed wejściem w życie proponowane zmiany musi zaakceptować Parlament Europejski.

Awramopulos: Mamy tylko 10 dni

Unijny komisarz ds. migracji ostrzegł, że Unia Europejska ma dziesięć dni na podjęcie wspólnych działań, by ograniczyć napływ uchodźców przez granicę grecko-turecką. W przeciwnym razie - ostrzegł Awramopulos - "cały system może się załamać". Na konferencji prasowej po spotkaniu ministrów spraw wewnętrznych komisarz poinformował, że szefowie MSW wyrazili zgodę na przyspieszenie wdrażania uzgodnionego wcześniej planu działań UE i Turcji, które pozwoliłyby zahamować napór migrantów na państwa UE. „Musimy mieć namacalne efekty. W przeciwnym razie istnieje ryzyko, że cały system się załamie” - uprzedził unijny komisarz. Jego zdaniem te efekty muszą być widoczne przed szczytem UE-Turcja, który odbędzie się siódmego marca w Brukseli. „Mamy tylko dziesięć dni (…). To test zderzeniowy dla UE” - ocenił Awramopulos.

Nie ma miejsca na jednostronne kroki

Unijny komisarz kolejny już raz przestrzegł państwa członkowskie przed podejmowaniem działań indywidualnych i nieuzgodnionych z innymi. „Tu nie ma miejsca na jednostronne kroki” - podkreślił. Tymczasem dzień wcześniej w Wiedniu (24 lutego) odbyła się konferencja mająca na celu powstrzymanie napływu migrantów z Grecji do bogatszych państw UE. Szefowa MSW Austrii Johanna Mikl-Leitner zaprosiła na nie jednak tylko szefów MSW i MSZ państw tzw. bałkańskiego szlaku migrantów: Albanii, Bośni i Hercegowiny, Bułgarii, Kosowa, Chorwacji, Macedonii, Czarnogóry, Serbii i Słowenii.

Już w przededniu tego spotkania Ateny uznały wykluczenie z niej Grecji za "nieprzyjazny krok", a szef greckiego rządu Aleksis Tsipras nazwał decyzję Austrii "hańbą". Protest przekazany został na ręce austriackiego ambasadora w Atenach, którego wezwano do greckiego MSZ. W czwartek natomiast Grecja odwołała w związku z tym swego ambasadora w Austrii.

Krytycznie do inicjatywy Austrii odniosła się także KE, mimo że wcześniej apelowała o współpracę państw położonych wzdłuż bałkańskiego szlaku. „Jesteśmy zaniepokojeni, że niektóre państwa podejmują działania wychodzące poza uzgodnienia dotyczące współpracy krajów na tzw. szlaku bałkańskim. "Chcielibyśmy, aby kraje te działały razem, a nie przeciwko sobie” - powiedziała rzeczniczka KE Natasha Bertaud zapewniając, że Komisja wciąż pracuje nad rozwiązaniem kryzysu uchodźczego. Broniąc się przed zarzutami rząd Austrii zwrócił uwagę, że czwartkowe spotkanie nie było pierwszym bez udziału Grecji. „To sztywny format” - tłumaczył rzecznik austriackiego MSW Karl-Heinz Grundboeck. Podobnie bronił austriackiego stanowiska tamtejszy MSZ.

Jako nie do przyjęcia Awramopulos uznał wprowadzanie limitów przyjmowanych uchodźców. Tymczasem władze w Wiedniu wprowadziły ograniczenia: dziennie wpuszczane będzie tylko 80 osób starających się o azyl i 3,2 tys. tranzytem, a roczny pułap ustalono na poziomie 37,5 tysiąca osób. „To po prostu niezgodne z zasadami unijnymi i międzynarodowymi” - podkreślił unijny komisarz. Natomiast Mikl-Leitner oświadczyła, że mimo krytyki KE Austria nie zmieni decyzji ws. limitów przyjmowanych uchodźców. „Chodzi o to, by krok po kroku ograniczać falę migracyjną” - wyjaśniła austriacka minister. Zwróciła przy tym uwagę, że Austria wciąż jest gotowa przyjąć w tym roku 37,5 tysiąca uchodźców, co – jej zdaniem – „powinno być wzorem do naśladowania dla innych państw", które w ogóle ich nie przyjmują.

Kryzys humanitarny „realny i bliski”

W ocenie unijnego komisarza ds. migracji „możliwość wybuchu kryzysu humanitarnego jest bardzo realna i bliska”. Po czwartkowym spotkaniu ministrów spraw wewnętrznych w Brukseli Awramopulos poinformował, że KE przygotowuje plan na wypadek kryzysu humanitarnego w Grecji. Zwrócił uwagę, że w efekcie zamykania granic zarówno przez państwa Bałkanów Zachodnich, jak i niektóre państwa UE, w Grecji mogą utknąć tysiące imigrantów i uchodźców, którzy wciąż napływają z Turcji. Tymczasem wraz z nadejściem wiosny i poprawą pogody liczba migrantów najprawdopodobniej jeszcze wzrośnie.

Turcja jest głównym państwem tranzytowym dla uchodźców z Syrii, którzy stamtąd nielegalnie przedostają się do Grecji, a potem dalej tzw. szlakiem bałkańskim do bogatszych państw UE. Pod koniec listopada zeszłego roku UE i Turcja uzgodniły wspólny plan działań, który miał powstrzymać napływ migrantów. Turcja zobowiązała się m.in. do poprawy warunków życia uchodźców na jej terytorium i do zwalczania przemytników ludzi w zamian za unijną pomoc finansową przeznaczona na realizację tych zobowiązań. Jednak dotychczas nie widać efektów uzgodnionego planu.

Misja NATO na Morzu Egejskim

Unijny komisarz wyraził ponadto zadowolenie z decyzji NATO o wysłaniu na Morze Egejskie okrętów, które mają monitorować napływ migrantów z Turcji na greckie wyspy. Szczegóły powołanej 11 lutego misji państwa Sojuszu uzgodniły w nocy ze środy na czwartek. „To bardzo ważny sygnał” - ocenił w czwartek Awramopulos. „Potrzebujemy tej pomocy, i to szybko” - dodał i wyraził przekonanie, że efekty tej misji będą widoczne już wkrótce.

Ambasadorzy państw NATO uzgodnili sposób przekazywania danych zwiadowczych przez okręty Sojuszu greckiej i tureckiej straży przybrzeżnej oraz unijnej agencji ochrony granic Frontex. Ustalili także, że okręty Sojuszu będą eskortować migrantów z powrotem do Turcji, nawet jeśli zostaną przejęci na greckich wodach terytorialnych (działająca u wybrzeży Włoch misja UE transportuje tymczasem migrantów do Europy).

Jako pierwsze misji będą przewodniczyły Niemcy, które najintensywniej nalegały na jej powołanie. Tylko w zeszłym roku do tego kraju dotarło ponad milion przybyszów, a według szacunków niemieckiego resortu gospodarki, przytaczanych przez dziennik Süddeutsche Zeitung, do 2020 roku będzie tam przyjeżdżać średnio pół miliona uchodźców rocznie. Oznacza to, że liczba azylantów w Niemczech wzrośnie w ciągu czterech lat do 3,6 mln.

Autor: euractiv.pl


Copyright © 2021 Wir Poznań | Wszelkie prawa zastrzeżone.