Data publikacji: 17.01.2014
Ze względu na istotne nowe uprawnienia nadane Parlamentowi w 2009 r. tegoroczne wybory powinny cieszyć się największym zainteresowaniem od czasu pierwszych bezpośrednich wyborów w 1979 r.
Jednym z pierwszych zadań świeżo wybranych posłów będzie głosowanie na kandydata na przewodniczącego kolejnej Komisji Europejskiej.
Nowe zasady określone w traktacie lizbońskim przewidują, że szefowie państw i rządów UE nominują kandydata w oparciu o wyniki wyborów. Oznacza to, że Parlament będzie również mieć większy wpływ na wybór komisarzy.
Zgodnie z nowymi zasadami grupy polityczne po raz pierwszy w historii będą mogły zaproponować kandydatów na stanowisko przewodniczącego Komisji.
Centrolewicowa Partia Europejskich Socjalistów (PSE) już zapowiedziała, że jej kandydatem na to stanowisko będzie niemiecki europoseł i obecny przewodniczący PE Martin Schulz.
Porozumienie Liberałów i Demokratów na rzecz Europy (ALDE) wybierze swojego kandydata w przyszłym miesiącu. Będzie nim albo fiński komisarz Olli Rehn, albo były premier Belgii Guy Verhofstadt.
Centroprawicowa Europejska Partia Ludowa (PPE) rozważa kilka kandydatur (w tym 4 obecnych lub byłych premierów) i ostateczną decyzję najprawdopodobniej podejmie w marcu.
Natomiast Europejska Partia Zielonych wyłoni nazwisko swojego kandydata na szefa Komisji z 4 kandydatur w internetowych prawyborach.
Można się spodziewać, że zmiany wpłyną na zwiększenie zainteresowania społeczeństwa wyborami i podniosą frekwencję wyborczą, która w 2009 r. wyniosła zaledwie 43 proc.
W przeprowadzonym w zeszłym roku badaniu opinii publicznej 62 proc. respondentów stwierdziło, że na wzrost frekwencji wpłynęłoby wystawienie przez partie swoich kandydatów na przewodniczącego Komisji oraz przeprowadzenie wyborów tego samego dnia w całej Europie.
Nowy system oznacza, że europejscy wyborcy po raz pierwszy będą mieli bezpośredni wpływ na wybór szefa Komisji, co powinno sprawić, że UE będzie bardziej demokratyczna.