Data publikacji: 30.11.2009

Wyprodukowano w .....

Pomysł wprowadzenia etykiety "made in" dla towarów importowanych do UE od lat budzi kontrowersje. Według zwolenników pomoże chronić europejski przemysł przed podróbkami i przedstawi kupującym czytelne informacje.


Jednak Wielka Brytania i Niemcy zablokowały projekt obawiając się, iż zwiększy on obciążenia dla przemysłu i zdusi handel. Traktat lizboński daje Parlamentowi więcej do powiedzenia w sprawie handlu. Komisja handlu zagranicznego, chce przeforsować obowiązek oznaczania kraju pochodzenia.
Posłowie zgadzają się, iż ochrona konsumentów wymaga przejrzystych i spójnych przepisów handlowych. Zwłaszcza obowiązek oznaczania pochodzenia towaru jest niezbędny, by klient mógł uzyskać dostęp do dokładniejszych informacji na temat społecznych i ekologicznych standardów produkcji.

Parlament chce także, by Komisja interweniowała, gdy pojawiają się dowody na fałszywe lub wprowadzające w błąd oznaczenia pochodzenia stosowane przez importerów i producentów spoza UE.

"Obecnie etykiety nie są obowiązkowe i nie obejmują produktów wszystkich kategorii. Ponadto, ponieważ nie ma obowiązku znakowania, nikt ich nie kontroluje. Dlatego pojawia się wiele manipulacji i fałszerstw, co owocuje zmniejszeniem przejrzystości dla konsumentów i podkopuje przemysł", tłumaczy włoska posłanka chadecka, Cristiana Muscardini - wiceprzewodnicząca parlamentarnej komisji handlu zagranicznego.

Wciąż nie ma jednolitych zasad oznaczania pochodzenia na szczeblu europejskim. Przepisy dotyczące etykietowania "made in / wyprodukowano w" produktów importowanych spoza UE są przez to różne w poszczególnych państwach członkowskich.

W rezolucji przyjętej w środę, 25 listopada, Parlament Europejski przeważającą większością głosów wezwał Komisję, by podtrzymała swój projekt opracowania nowych przepisów, które wprowadzałyby obowiązek oznaczania kraju pochodzenia niektórych produktów, takich jak tekstylia, obuwie, ceramika i meble.

Komisja przedstawiła projekt nowego prawa już w 2005 roku, ale proces legislacyjny utknął w Radzie, gdyż został zablokowany przez niektóre państwa członkowskie. Aktualizacja projektu Komisji nie miałaby zastosowania do produktów, które nie są przeznaczone do końcowej konsumpcji, ani do importu z krajów objętych umowami o wolnym handlu z UE.

Im dłużej będziemy zwlekać z wprowadzeniem obowiązkowych oznaczeń kraju pochodzenia, tym bardziej zaszkodzimy naszym konsumentom i producentom. Oprzemy się na propozycji Komisji Europejskiej z 2005 roku i rozpoczniemy procedurę współdecydowania z Radą. Parlament Europejski będzie odgrywał rolę mediatora, aż uda nam się osiągnąć zadowalające rozwiązanie, tłumaczy Muscardini.

Copyright © 2021 Wir Poznań | Wszelkie prawa zastrzeżone.