Data publikacji: 02.07.2015
W 2000 r. Justina i Macdonald postanowili zmienić swoje życie i zaczęli uprawiać kawę, która jest jednym z głównych towarów rolnych eksportowanych z Malawi.
Wsparcie Unii Europejskiej pozwoliło na stosowanie praktyki gospodarki rolnej przyjaznej środowisku i gwarantuje im wysokie zyski.
Rok 2015 jest szczególny dla współpracy rozwojowej. Jest to pierwszy rok w historii europejskiego roku tematycznego poświęcony działaniom zewnętrznym Unii Europejskiej i roli Europy na świecie. Dla europejskich organizacji rozwojowych jest to wyjątkowa okazja do pokazania, jak Europa angażuje się w walkę z ubóstwem na całym świecie, oraz do zainteresowania współpracą rozwojową większej liczby Europejczyków i zaangażowania ich w nią. W ramach obchodów ERR prezentujemy „historie tygodnia” prezentujące postacie z całego świata, które zyskały wsparcie dzięki europejskim działaniom.
Historie prezentowane w czerwcu poświęcone są zrównoważonemu ekologicznemu wzrostowi gospodarczemu, godnej pracy i przedsiębiorstwom.
„Widziałem w tym dużą szansę na biznes, na którym mógłbym się dorobić”, mówi Macdonald. „Przedtem chwytałem się wszystkiego, miałem różne uprawy bez konkretnego celu i nic nie wiedziałem o zarządzaniu produkcją”. Przejście na uprawę kawy zmieniło wszystko. Niedługo potem Macdonald mógł postawić dom dla siebie i drugi w mieście dla swoich bliskich.
Przyznaje jednak, że na początku nie wszystko szło gładko: „Im więcej kawy produkowałem, tym więcej pojawiało się problemów. Najpierw mieliśmy duży kłopot z transportem kawy, bo najbliższy zakład przetwórczy był bardzo daleko. Po ośmiu latach zmagań Macdonald wraz z innymi plantatorami zwrócił się o pomoc do spółdzielni. Ta udostępniła im sprzęt do przetwarzania kawy – jedynym warunkiem było utrzymanie minimalnego poziomu produkcji. „Ta maszyna spadła nam z nieba”, dodaje Macdonald. „Bez niej nie poradzilibyśmy sobie. Teraz sami możemy przetwarzać duże ilości kawy”. Po tym sukcesie producenci zmobilizowali się i zainwestowali swoje zyski w budowę zakładu przetwórczego.
UE wyposażyła zakład w najnowocześniejsze maszyny, co zachęciło wielu ludzi z regionu do zajęcia się uprawą kawy. Spółdzielnia i UE razem udzieliły nowym firmom pomocy, np. w formie udostępnienia odpowiednich narzędzi i nawozów, aby plantatorzy mogli stosować praktyki gospodarki rolnej przyjazne środowisku i gwarantujące im wysokie zyski.
Wszystkie zebrane plony kawy są przesyłane do spółdzielni Mzuzu Coffee, która je sprzedaje i eksportuje. Tylko ok. 5 proc. plonów trafia na rynek krajowy. Co roku rośnie popyt, a to gwarantuje spółdzielni jej dalszy rozwój. W zeszłym roku Macdonald wyprodukował kawę o wartości pół miliona kwacha, z czego się bardzo cieszył.
Justina najpierw pracowała u męża, ale dzięki szkoleniu i pomocy zdała sobie sprawę, że może zarządzać własną plantacją kawy. „Skoro nowy zakład przetwórczy był w pobliżu, nie miałam już wymówki, żeby nie mieć swojej uprawy”, mówi. I w tym przypadku widać, jak osiągana jest równowaga płci: Justina stara się zarobić pieniądze na opłaty szkolne, a jej mąż z oszczędności kupił panel słoneczny do ich domu, który jest położony poza zasięgiem krajowej sieci dystrybucyjnej energii elektrycznej. Za część wspólnych dochodów kupili krowę, która daje im mleko, a także nawóz naturalny dla krzewów kawowca. Ponieważ krowa wytwarza więcej mleka, niż potrzebują, trochę mogą sprzedać i w ten sposób mieć dodatkowe zyski.
Dzięki stałemu napływowi pieniędzy, kobiety coraz częściej uczestniczą w zarządzaniu budżetem i w rozwoju społeczności. Justina także aktywniej uczestniczy w podejmowaniu decyzji dotyczących gospodarstwa domowego. Macdonald bardzo pozytywnie odbiera sposób, w jaki uprawa kawy wzmocniła aktywność i pozycję społeczną jego żony. „Gdybym dzisiaj umarł – powiedział – wiem, że dałaby radę sama utrzymać dzieci i rodzinę”. Jako rodzicom zależy im na tym, żeby ich dzieci były samodzielne, wykształcone i mogły poradzić sobie później w życiu. Ich najstarszy syn liczy teraz na to, że będzie zarządzał swoim własnym poletkiem z kawowcami. „Kiedy widzimy naszych znajomych i krewnych, którzy się nigdy za takie uprawy nie zabrali, wiemy, że nasz syn jest w nie najgorszej sytuacji”, stwierdza Justina. „Mamy szczęście, że z nadzieją możemy patrzeć w przyszłość”.
Źródło: http://ec.europa.eu/polska/news/150629_historia_pl.htm